Dlaczego inni są jak burza, a ja tak nie mam?

Przez wiele lat miałam poczucie, że ze mną jest zdecydowanie coś nie tak. Zdawało mi się, że wszyscy dookoła gdzieś pędzą. Wiedzą dokąd. Bez przerwy mają dostawy niekończącej się energii, fascynacji, motywacji, ciekawości. Mówiłam sobie:

" To mi nie potrzebne, jestem ponad to, jestem inna.."

A w głębi duszy tak strasznie zazdrościłam. Tak bardzo też chciałam gnać. Tak bardzo chciałam buchać tą energią. Taka piękna, niezwykła burza. Niby niebezpieczna, ale jakże fascynująca.



Czy taka wewnętrzna burza jest normalna, czy normalnością jest ten spokój?

Spójrz na dzieci. Spójrz na zwierzęta. Ruch jest normą. Ciekawość jest normą. Świat się bez przerwy rusza i zmienia, nawet na poziomie cząsteczek elementarnych. Tak burza jest normą. Oczywiście różne dzieci mają różny poziom aktywności i różne zwierzęta też się zachowują zgodnie ze swoim trybem. Przed burzą zapada cisza. Po burzy też przychodzi spokój. Ludzie, których widzisz i słyszysz i zwracasz na nich uwagę to ludzie w ich okresie burzowym - rzucają się w oczy. Ci sami ludzie też odpoczywają i wtedy potrafią być bardzo cisi, spokojni i wycofani. 

To znaczy, że ze mną jest coś nie tak, skoro nie mam siły i nie widzę potrzeby?

Jest coś nie tak, ale nie z Tobą. Z Tobą generalnie jest wszystko OK. To coś jest nie tak z Twoim myśleniem, przyzwyczajeniami, ze słowami i energią którą się karmisz. 

Ja miałam ponad 12 lat depresję. Bez przerwy poczucie braku energii. Senność nieznośna. Apetyt głównie na słodycze, alkohol, fast foody, przekąski. Nie chciałam specjalnie niczego w życiu osiągnąć. Nie bardzo mnie ciekawili inni ludzie. Filmy i ta całą kultura to średnio. Co innego muzyka, najlepiej mówiąca o problemach, zgrana z moim nastrojem. Potańczyć po pijaku, ok, można się trochę "zzerować". Potem odwalić co trzeba na studiach lub w pracy - karierę trzeba jakąś mieć no nie? Ślub i dzieci - lepiej nie - na ten beznadziejny świat.... Przyroda jest piękna ale zniszczona. Szkoda gadać. 

Co ci ludzie się tak cieszą? Co im tak zależy? Po co się stroić? Czemu w kółko wszystko stadnie? Mi to tam zupełnie niepotrzebne. 

Minęło trochę czasu i ja sama JESTEM BURZĄ (fajnie to brzmi). Teraz sama za sobą nie nadążam. Czasem tak się nakręcę, że do 4 rano czytam, a o 6 chcę z powrotem coś robić. Mam milion pomysłów na minutę. I nagle tego wszystkiego potrzebuję i szukam.

To jak przeskoczyć z wycofania do pełni energii?

Jak mnie to wkurzało, że ja nie mam siły i ciekawości i motywacji i nie wiem co mam w sumie ze sobą zrobić. Pytałam mojej mamy, czemu ja na nic nie mam siły. Chcę mieć siłę i tą determinację, ale jakoś nie działa. Nie potrafiła mi odpowiedzieć. Ona wiedziała czego chce. Nigdy o tym nie myślała.

 I chyba to mnie najbardziej zaintrygowało. Ja nie miałam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Ludzie pełni energii i samozaparcia wiedzieli co chcą osiągnąć. Mieli jakąś wizję swojego życia. 

Energia pojawia się tylko tam gdzie jest skierowana uwaga. 

Pomyśl o ciekawej książce, o temacie, który cię wciąga. Nie ma przebacz. W tym miejscu nagle jesteś burzą. Chłoniesz wiedzę jak gąbka. Zawsze znajdziesz sposób żeby jeszcze znaleźć trochę informacji.

To teraz trudne pytanie: CZY TY DLA SIEBIE JESTEŚ CIEKAWYM TEMATEM?
albo jeszcze: CZY TWOJE ŻYCIE JEST DLA CIEBIE CIEKAWYM TEMATEM?

Bo moja rozbebłana wizja czegoś co niby miałam robić po studiach, ale w sumie nie wiedziałam po co, ciekawym tematem nie była. Siebie samej w sumie nie lubiłam zbytnio i miałam o sobie całkiem słabe zdanie. Moje życie sobie leciało. Czas sobie leciał. Tu posprzątałam w mieszkaniu. Tu poszłam na jakieś zakupy i kupiłam sobie jakieś średniej jakości coś. Juhu. Ekstra. Zjeść ok - coś tam zjadłam, bez przekonania.

Potem zaczęłam szukać siebie. Chciałam zrozumieć PO CO TU JESTEM! Jaki jest mój cel. Czemu to mam służyć. Czemu ja mam służyć. Wszystkie moje doświadczenia - PO CO!!!!????!!!

I wystarczył jeden malutki momencik i to wszystko nagle przeskoczyło. ISKRA poszła. 

Jasna wizja tego, czego się pragnie, uruchamia niesamowite pokłady energii. Tylko tyle i aż tyle. Zrozumienie siebie. Im dokładniejsza wizja tym lepiej - ale można ją dopracowywać z czasem - krok po kroku. To odkrywanie siebie i tego o co nam w życiu chodzi może zająć trochę czasu, ale samo odkrywanie jest już bardzo ciekawym doświadczeniem. To tzw. rozwój osobisty, czyli poznanie siebie.

Dobra, a co to ma wspólnego z prawem przyciągania?

 Wyobraź sobie szklankę wody stojącą na stole. Nic szczególnego prawda. Zbiornik a w nim przeźroczysta ciecz. Nic się nie dzieje. Jest jakaś energia między cząsteczkami wody no i szklanka coś tam waży. Woda może zostać użyta. Można się czegoś tutaj doszukać. 


To teraz tą samą wodę w tej szklance podnosimy i kierujemy całą jej zawartość w twarz osoby stojącej obok. Woda rozbryzguje się na wszystkie strony. Osoba oblana się śmieje lub złości. Ty się boisz reakcji, jest ci głupio lub też się śmiejesz. Mokre jest pół pokoju. Ta sama szklanka wody została skierowana w konkretnym kierunku i wywołała mnóstwo emocji. Dużo się zmieniło w otoczeniu.


Tak samo działa energia. Jak wlejesz ją smętnie do pustej szklanki to sobie będzie tak w tej szklance stać. Jakiś tam sens tego istnienia będzie. Mało porywający. Nic więcej z tego szczególnie nie wyniknie. Jak tej wody nikt nie wypije to nawet nie będzie gdzie dolać świeżej. Starej, zatęchłej wody już nikt nie będzie chciał.

Ale jeżeli ją wylejesz to co innego. Wykorzystasz ją. Wymyślisz jakiś cel dla tej Twojej życiowej energii i chluśniesz chociaż odrobinę. Będzie reakcja otoczenia. Potem będziesz chcieć więcej wody - będzie i wiadro. Potem więcej - będzie deszcz i burza i morza i rzeki pełne energii. 


A co jeśli ja na prawdę tego nie potrzebuję?

hmm?

To co Ty tu robisz o Mistrzu ZEN? Wielki mnichu! Świątynio wszelkiego oświecenia!

Wszystko wiesz. Nie masz żadnych pytań. Nie masz żadnych potrzeb. Ucz nas o Wielki Mistrzu.

Skoro masz te pytania i szukasz to znaczy, że czegoś jednak potrzebujesz. Czegoś Ci brakuje. Czegoś pragniesz.

Tylko czego?

 

0 comments:

Prześlij komentarz